Stanisław Lem zetknął się z internetem we wczesnych latach 90. ubiegłego wieku. Popatrzył, pomyślał i ze szczegółami opisał, co nowy wynalazek zrobi z ludźmi
Trudno uwierzyć, jak celnie to zrobił
W latach 90. ubiegłego wieku Lem miał rubrykę w polskiej edycji "PC Magazine". Pisał o różnych nowych technologiach, ale najwięcej o tych informacyjnych. Pasjonowało go chyba to, jak wielki mają wpływ na ludzi i jak mocno przebudują nasze społeczeństwo.
Internet był wtedy świeżynką dla nielicznych i jak zawsze w takich przypadkach nie brakowało hurraoptymistów twierdzących, że ten rozwiąże wszystkie problemy świata. Lem uważał jednak, że problemy mają raczej związek z naturą ludzką. A nie z technologią.
Po pierwsze więc zauważał, że „ludzie ludzi oszukiwali i okradali wszędzie”, więc będą robić to także w sieci. Może nie opisał ze szczegółami nigeryjskiego księcia, który akurat ma do oddania fortunę, ale dostrzegł, że jakiś książę będzie działał. A nie wszyscy to widzieli.
Po drugie i ciekawsze zwrócił uwagę, że dezinformacja funkcjonuje odkąd tylko ludzie zaczęli mówić i się organizować, więc na pewno będzie kwitła w sieci. Pisał: „informacja bez fałszerstw jest niestety fikcją”. I dodawał, że będą nas w internecie nabierać jak dzieci.
Dlaczego?
Ponieważ mamy za słaby procesor. Przekonywał, ze ludzki mózg może pobierać informacje z prędkością znacznie mniejszą niż wymagana przez potoki nowości z tamtych czasów. A były to przecież czasy prasy, radia i telewizji. Nie sieci społecznościowych i smartfonów.
Z czasem ten niewielki, ale i tak zbyt duży dla nas, potok miał zmienić się w "POTOP informacyjny." Jak wygląda taki potop?
"Za naciśnięciem" - pisał - "guzika może na nas runąć lawina informacji, których nie jesteśmy w stanie strawić i skonsumować; tak samo, jak nie może jeden człowiek zjeść tego, co w danym dniu oferują wszystkie restauracje, chociażby był ze wszystkimi połączony internetem."
Przeciętny człowiek ratuje się przed taką powodzią, redukując to, co jest mu niepotrzebne. Staje się coraz bardziej gruboskórny i coraz gorsze rzeczy znosi bez oburzenia, bo inaczej musiałby zwariować. Chcąc uniknąć obłędu, musi stracić lub osłabić empatię.
Tak w każdym razie przewidywał Lem w czasach komputerów 386 oraz jakieś 6 lat przed Neostradą.
Przy okazji pokazując, jak potop informacyjny wyglądał wtedy: "Czytam o profesorach, którzy otrzymują dziennie po kilkadziesiąt listów z poczty elektronicznej – E-Mail. Ciekawym, kiedy oni spożywają jakieś posiłki i czy mają czas na sen.”
Zapowiadając także pojawienie się... licznego grona „ekspertów” od wszystkiego, które - pisał - będzie jak muł i piasek, który z wielkich zbiorników wodnych kieruje się ku turbinom i je zatyka. Tworząc informacyjne korki, w których będziemy tracić uwagę.
Ale i to nie wszystko. - Choćbyś naturę wypędzał widłami, ona zawsze powróci - pisał Lem i przewidywał liczne nerwice
Dlaczego?
Ponieważ uważał, że utrzymywanie relacji stanie się łatwiejsze. To miało oznaczać, że będzie ich więcej. Zbyt wiele dla . Będziemy je więc spłycać. I jako istoty społeczne zaczniemy chorować od nadmiaru płytkich oraz niedoboru głębokich kontaktów z innymi.
Mogąc się jednak pocieszać oglądaniem memów. To chyba je miał na myśli, kiedy pisał, że pojawią się „obrazy programów telewizyjnych zmieniane w ich złośliwe oraz rozmyślne przeciwieństwo”.
Zdarzało mu się też pomylić, bo uważał na przykład, że internetowe zakupy odzieży i butów się nie przyjmą. Wiecie. "Ludzie muszą przymierzyć".
Ale z tym co najważniejsze trafił w "10".
Pamiętam, jakie wrażenie zrobiła na mnie lektura tych felietonów po 25 latach od ich napisania. Przede wszystkim celność diagnozy i przewidywań. I pomyślałem sobie, że warto skorzystać z... internetu, by je przypomnieć.
Choćby dlatego, by po raz kolejny zwrócić uwagę, jak wielką szkodą dla nas jest to, że Lema wrzucono w szkole do kategorii "pisarze bajek dla dzieci". Przez co odkrycie go na nowo w dorosłym życiu wymaga przełamania, które przychodzi z trudem. I wiele osób tego nie robi.
A szkoda, bo Lem myślał na niezwykłym poziomie. Powiedziałbym, że był jednym z najciekawszych filozofów XX wieku. Nawet nie w Polsce. W ogóle. Kiedy wrzucamy go do złej przegródki, tracimy niesamowity sposób myślenia o rzeczywistości.
Akurat szyty na obecne czasy.
Jeszcze mi taki smakowity cytat uciekł, więc dorzucam: „Od początku pojawienia się zapowiedzi internetu odnosiłem wrażenie nieco dziwacznej jego przedwczesności. Całe zjawisko mieści się wszak pod pojęciem łączności, a ta, jeżeli w ogóle sprawna, to o tyle, o ile ważkie są przesyłane przez łącza treści. Z tego, że można milion razy szybciej przekazać treść nowej książki lub listu na drugą półkulę, nie wynika więcej niż z tego, że od mieszania łyżeczką herbata nie zrobi się słodsza”
Opracowanie nitki na portalu X
Tomasz Borejza
https://x.com/TomaszBorejza/status/1838126354379702455
ZGŁOŚ NADUŻYCIE