Cała młodość zmarnowana przez wojnę i walkę. Katowany za to, że był wiernym synem Rzeczypospolitej. Nie ma nawet grobu, by zmówić modlitwę za niego.
Komunistyczna władza ludowa, torturowała, mordowała, paliła, znęcała się nad ludźmi którzy pomagali żołnierzom z AK. A do tego prześladowała ludzi o prawicowych poglądach. Za mówienie o Katyniu zwalniali z pracy.
„Podeszłam pod chlew i mówię: «Panie Lutku, proszę wyjść, bo wojsko wie, że pan u nas jest». Po chwili usłyszałam szelest słomy. Schodził na dół. Odsunęłam się więc na bok od drzwi. Nagle padł strzał. Podbiegłam do chlewa, otworzyłam drzwi. Na ziemi leżał «Krakus» – jeszcze drgał. Był ubrany w wojskowe spodnie i białą koszulę. Obok odrzuconej na bok ręki leżał pistolet. Strzelił sobie w usta. Nie chciał oddać się w ich ręce, bo wiedział, co go czeka. Opowiadał nam kiedyś, że już po ujawnieniu [w 1947 roku] był aresztowany i tak bity, że w stawie go cucili. Potem uciekł z tego aresztu. Teraz wolał odebrać sobie życie niż pozwolić drugi raz się złapać. Miał może trzydzieści lat.”
„Krakusem” był starszy sierżant Lucjan Niemyjski (na zdjęciu). Był żołnierzem Armii Krajowej, który ujawnił się na mocy tzw. amnestii w 1947 roku. Zaufał „władzy ludowej”, chciał „normalnie żyć”. Został jednak aresztowany przez UB. W śledztwie poddano go okrutnym torturom, m. in. rażąc prądem po szyi i tłukąc do nieprzytomności. Zdołał uciec z aresztu. Obiecał sobie, że więcej się nie podda. Walczył w 6. Wileńskiej Brygadzie WiN kpt. Kazimierza Kamieńskiego „Huzara”. 22 sierpnia 1952 roku „Krakus” został osaczony w kryjówce we wsi Łapy-Wity. Zdradził go wozak - sąsiad ludzi, u których się ukrywał. Nie z uwielbienia do komunistów. Ubecy torturowali go trzy dni, by wydał partyzanta. Osaczony sierżant popełnił samobójstwo. W ramach represji „władza ludowa” aresztowała szereg ludzi z Łap (co najmniej jedenaście osób), którzy odsiedzieli długie wyroki w ciężkich warunkach - w przepełnionych, wilgotnych celach, pełnych wszy i szczurów, z brutalnymi śledztwami. Bici, straszeni, lżeni, zmuszani do wielogodzinnych przesłuchań, zamykani w mokrych, ciemnych karcerach z wodą do łydek, wśród szczurów, na wiele dni. Wśród aresztowanych była m. in. kobieta w piątym miesiącu ciąży. Nie wiadomo do dziś, gdzie pochowano „Krakusa”. Mówią, że przy więziennej toalecie w Wysokiem Mazowieckiem, wśród odchodów. Ale tak, „bandyci przeklęci”, co to terroryzowali ludność cywilną i wszczynali wojnę domową.
Rozumiecie to? Trzydziestodwulatek.
Nikt nie wie, czy miał rodzinę, nikt nie wie, gdzie i kiedy się dokładnie urodził. Cała młodość zmarnowana przez wojnę i walkę. Katowany za to, że był wiernym synem Rzeczypospolitej. Nie ma nawet grobu, by zmówić modlitwę za niego
Szokuje mnie to że oprawcy Jego i innych dożywali w spokoju swych dni, na tłustej emeryturze, pod opieką, w szpitalach, chowani z państwową oprawą i salwami honorowymi nad grobami.
Dramat
Ludziom, którzy dzisiaj bredzą coś w duchu tej stalinowskiej retoryki, bym nawet nie napluł w twarz.
ZGŁOŚ NADUŻYCIE